Panowie, verydankeszenke
Ale że mam dziś zły dzień to i się powynaturzam troszeczkę
„Marmur” robię zawsze, metodą czarny surf, na to marmurek z białego ale tylko na samych płytach - łączenie płyt poszycia zostawiam czarne. Czyli od razu taki niby preszejding. No a na to „Waszą metodę”
cienkich warstw. I zależnie od rodzaju malowania (w sensie kamo) różnie to to wychodzi. Tu zjebało się, a np. przy Me163 wyszło fajnie, nie tak ciemno. A robione TAK SAMO, tymi samymi farbami etc. W ogóle widzę u siebie „tendencję”: im większa powierzchnia do zmalowania tym bardziej ch...o wychodzi
Vide ten przywołany Komet (bo to małe gówienko jest) albo z pancerki ten karaluch Rutscher
Po drugiej stronie: bydle Do215 i chociażby aktualny King...
Zaczynam dojrzewać do powolnego odpuszczania sobie tej „zabawy”
Bo ewidentnie brak tego „czegoś” żeby wykończyć model na tip-top... I nie jest to kwestia, że niby nie robię warsztatów, nie pokazuję co chcę robić, bo tu dowodem jest przywołany King, czy też U-boat - warsztat jest, uwagi były a mimo to jeden ruch i poooooszło się czesać... Nie jest to także kwestia braku wiedzy jak to „coś” powinno być zrobione - w końcu w sieci jest multum warsztatów, wzorów, SBSów...
Chyba popełnię jeszcze ze trzy czy cztery plastiki (bo strasznie chcę je mieć w gablotce
- Tiger, 109-ka G14, Dr. I i Ta152), a potem zrobię resume sumienia